Songs

środa, 10 grudnia 2014

* Rozdział II *

* Rozdział II *
Nowe umiejętności
Nawet nie wiedziała gdzie biegnie. Podążała przed siebie. Nadal kiedy spoglądała za siebie widziała w śladach po swoich stopach kwiaty i świeżą trawę. Jej łzy zamieniały się od razu w parę. Nic nie rozumiała. Próbowała myśleć o tym wszystkim jak o złym śnie, ale nie mogła. To co wydarzyło się na schodach w jej domu nie było do przyjęcia. Kiedy o tym myślała cała drżała choć było jej gorąco.
-Co tu się dzieje? -spytała siebie.
Stanęła na ulicy. W jej głowie były mroczne myśli.
,,A może ja jestem wpół martwa, a to jest życie pośrednie?"
Wtedy zobaczyła żółte światło reflektorów samochodu. Miała już dość tego ,,życia"; stanęła więc na środku jezdni i czekała na ból, który spowoduje uderzenie w samochód. Zamiast bólu poczuła jednak lekki powiew powietrza, a kiedy obejrzała się za siebie zobaczyła samochód jadący nadal bez zatrzymania. Poczuła wściekłość, gniew, stres, zdezorientowanie, i smutek.
Uklękła na śniegu, który natychmiast wyparował, i chwyciła się za głowę.
-Co się ze mną dzieje?
  
~-~

-To księżyc! -zakrzyknęła się Zębuszka.
W ich kręgu pojawił się cień przypominający księżyc w klatce.
-On... On uwolnił się... -jęknął North.
Cień zaczął się nagle pojawiać i znikać.
-Księżyc jest słaby. -powiedziała Zębuszka. -Co chcesz nam powiedzieć? -spytała unosząc głowę, kierując wzrok w kierunku dziury w dachu.
Jak przy wyborze księżyca, Jacka na Strażnika pojawiło się lodowe podium, z wyrzeźbioną postacią. Rzeźba zaczęła blaknąć, i pojawiać się. Podłoże zaczęło drżeć.
-Kto to jest? -spytała Zębuszka patrząc w niebo. Zamiast ujrzeć jaśniejący Księżyc zobaczyła chmury. -To Pitch... -zakrztusiła się Zębuszka.
-Kto to jest?! -krzyknął North. -KTO to jest?!
Na wielkim globusie jedno z miast zaświeciło się na błękitno, choć reszta była żółta.
-Londyn! -krzyknęli chórem.
North przygotował sanie, zając pobiegł do tuneli, Zębuszka poleciała z Mleczuszką, Piasek odpalił piaskowy samolot, a Jack poleciał razem z wiatrem. Wszyscy mieli jeden cel: Anglia.

~-~

-Dlaczego to się dzieje? -spytała się Rachel. -Dlaczego... -jęknęła.
Popatrzyła na swoje buty, i na ,,dziury" w śniegu, które zostawiły.
-I dlaczego jest mi tak gorąco?!
Z jej dłoni buchnął płomień. Wywołała pożar. Patrzyła przerażona na zjawisko, które wywołała. Naprzeciwko zobaczyła mężczyznę dzwoniącego; być może po straż pożarną.
Rozejrzała się dookoła. Zza zakrętu wyłaniał się dźwięk syren. Zaczęła uciekać. Wydawało się jej, że ktoś ją goni. Odwróciła się. Zobaczyła Strażników. Po raz pierwszy ukazali jej się wszyscy, w swej pełnej postaci. Bała się, że jak stanie to albo przyczyni się do wypadku, albo zamkną ją w jakimś więzieniu dla złych nastolatków.
A gdyby użyć jej umiejętności do ucieczki? Wykonała ruch rękoma i ponownie z jej dłoni buchnął ogień. Poczuła coraz mocniejszy wiatr na twarzy. Strażnicy oddalali się wraz z narastającym ogniem w parku. Miała ochotę krzyknąć z przerażenia, lecz opór powietrza nie pozwalał na to. Zaczęła zwalniać, jakby z jej rąk wyciekała benzyna, i nie miała czym rozpalić ognia. Dalej pobiegła już normalnym tempem; przed siebie; jak najdalej stąd.

Przepraszam, że ten rozdział był taki krótki, ale mam dużo zadawane w szkole, i nie wyrabiam ;//.
Kolejny rozdział pojawi się niebawem.
Co powiecie aby podwyższyć stawkę? Tym razem również potrzebuję 5 komentarzy, ale JEDEN komentarz przypada na JEDNĄ osobę!
Dziękuję, że nadal tu wpadasz i do zobaczenia w kolejnym rozdziale. xD
I pamiętajcie:


1 KOMENTARZ = 1 UŚMIECH 

niedziela, 30 listopada 2014

* Rozdział II *

* Rozdział II *
Nowe umiejętności
Nawet nie wiedziała gdzie biegnie. Podążała przed siebie. Nadal kiedy spoglądała za siebie widziała w śladach po swoich stopach kwiaty i świeżą trawę. Jej łzy zamieniały się od razu w parę. Nic nie rozumiała. Próbowała myśleć o tym wszystkim jak o złym śnie, ale nie mogła. To co wydarzyło się na schodach w jej domu nie było do przyjęcia. Kiedy o tym myślała cała drżała choć było jej gorąco.
-Co tu się dzieje? -spytała siebie.
Stanęła na ulicy. W jej głowie były mroczne myśli.
,,A może ja jestem wpół martwa, a to jest życie pośrednie?"
Wtedy zobaczyła żółte światło reflektorów samochodu. Miała już dość tego ,,życia"; stanęła więc na środku jezdni i czekała na ból, który spowoduje uderzenie w samochód. Zamiast bólu poczuła jednak lekki powiew powietrza, a kiedy obejrzała się za siebie zobaczyła samochód jadący nadal bez zatrzymania. Poczuła wściekłość, gniew, stres, zdezorientowanie, i smutek.
Uklękła na śniegu, który natychmiast wyparował, i chwyciła się za głowę.
-Co się ze mną dzieje?
  
~-~

-To księżyc! -zakrzyknęła się Zębuszka.
W ich kręgu pojawił się cień przypominający księżyc w klatce.
-On... On uwolnił się... -jęknął North.
Cień zaczął się nagle pojawiać i znikać.
-Księżyc jest słaby. -powiedziała Zębuszka. -Co chcesz nam powiedzieć? -spytała unosząc głowę, kierując wzrok w kierunku dziury w dachu.
Jak przy wyborze księżyca, Jacka na Strażnika pojawiło się lodowe podium, z wyrzeźbioną postacią. Rzeźba zaczęła blaknąć, i pojawiać się. Podłoże zaczęło drżeć. 



Cóż, to nie jest oczywiście cały rozdział. Postanowiłam zamieścić kawałek, aby pokazać Wam jak bardzo ciekawy jest ten rozdział. Więc komentujcie, chcę tu widzieć przynajmniej 5 komentarzy! Polecajcie, komentujcie i pamiętajcie: 

1 KOMENTARZ = 1 UŚMIECH 

piątek, 24 października 2014

* Rozdział I *

Chociaż nie było tych 10 komentarzy, może się rozkręcicie, i będzie Was więcej. Ale za to że tak mało komentarzy było, krótki będzie ten rozdział. ;///

* Rozdział I *
Zmiany
Rachel otworzyła swoje niebieskie oczy. Nic nie widziała; dookoła było ciemno i cicho. Zaczęła unosić się, na pewno nie z własnej woli. Wtedy ujrzała, że ku niej zbliża się warstwa lodu. Odruchowo odwróciła twarz bokiem do lodu. Jednak on zachował się inaczej jak myślała. Lód roztopił się jakby była nieustannym źródłem ciepła. Kiedy wynurzyła się woda zamieniła się pod jej stopami z ciekłego na stan stały.
Rozejrzała się. Dziewczyna nic nie rozumiała. Chociaż teren wydawał jej się znajomy, nie wiedziała gdzie jest. Spojrzała w górę. Kiedy ujrzała granatowe sklepienie usiane gwiazdami jej pytania znikły. Usłyszała bowiem łagodny męski głos mówiący: ,,Witaj w nieśmiertelnym życiu.'' To był głos Księżyca. Tylko tyle usłyszała, zaś odpowiedź na resztę pytań przyszła sama. Była w parku w Londynie, w Wielkiej Brytanii. Pamiętała co się stało: chcąc uratować małą dziewczynkę wpadła do wody. Wydawało się jej, że umarła, ale czuła za razem, że jej życie dopiero się zaczyna.
Chociaż Księżyc przemówił do niej w jej myślach nie to było najdziwniejsze. Widziała kilku ludzi przechadzających się alejkami parku w ciepłych kurtkach i spodniach. Rachel czuła się jakby weszła do kuchni; było jej wręcz gorąco. Zdjęła kurtkę i bluzę, chcąc sie ochłodzić. Podwinęła rękawy bluzki i ruszyła drogą do swego domu, jak gdyby nigdy nic.

~-~

-Hahaha!
Tymczasem na drugiej półkuli dzieci z Waszyngtonu szalały w śniegu bawiąc się z Duchem Zimy, Jackiem Frostem.
-Nie wyobrażam sobie zimy bez śniegu! -krzyknęło, któreś z dzieci biorąc do rąk śnieg i rozsypując go dookoła.
Jack jako Duch Zimy i Strażnik Zabawy uwielbiał bawić się w śniegu wraz z dziećmi. Rzucił śnieżkę w kierunku małej dziewczynki, lecz ona uniknęła ciosu.
-Katie! Chodź na obiad. Później jeszcze pójdziesz na dwór. -powiedział kobiecy głos.
Dziewczynka posmutniała lecz po chwili znów zaczęła się uśmiechać.
-Pa, pa Jack! -powiedziała wchodząc po schodach prowadzących do domu i machając rączką na pożegnanie.
Jack odmachał jej przyjaźnie. Nagle usłyszał znajomy głos.
-Kangur! -rzekł żartobliwie na widok Zająca.
Stałe jak zwykle z bumerangiem w ręku w norze, tak, że widać było tylko głowę i uszy Zająca.
-Chyba już lepszy był ten królik, który usłyszałem od tamtego chłopca. -mruknął Zając pod nosem na co Jack zaśmiał się głośno. -Pilna sprawa.
-Słuchaj no. Przepraszam za te jajka! Nie sądziłem, że są takie kruche w tym roku -rzekł Jack broniąc się nie wiedząc o co chodzi Zającowi.
-Nie z tym... -Zając nastawił uszu. -Zaraz. To byłeś Ty?! Ty potłukłeś kolekcję porcelanowych jajek mojej babki? -powiedział Zając wychodząc z nory stając naprzeciwko Jacka.
-Nie... Co Ci przyszło do głowy! -Jack próbował się wycofać lecz niezbyt mu to się udało.
-No nie! Jacksonie Frost! To była najcenniejsza pamiątka po mojej rodzinie! A Ty ją tak bestialsko zniszczyłeś. -powiedział patrząc na Jacka z odrazą.
-Chyba miałeś do mnie pilną sprawę. -tym razem udało mu się wybrnąć z nieprzyjemnej rozmowy.
-Racja. Ale nie myśl, że nie wrócimy do tej rozmowy. -powiedział grożąc mu palcem.
Uderzył lekko dwa razy w ziemię.
-Tylko nie tunele! -powiedział Jack, ale było już za późno.
Poczuł, że ziemia pod nim się zapada. Nagle znalazł się pod ziemią. Szybko znalazł się na biegunie, u jego starego przyjaciela, Northa. Pech miał dziś Piasek. Jego lądowanie, jak zwykle nieudane, wybrało na swą ofiarę Piaskowego Ludka. Dla Jacka, miękkie lądowanie; dla Piaska, nieprzyjemne spotkanie jego twarzy z lodowatą ręką. Na jego nieszczęście, to właśnie on był najczęstszą ofiarą młodego Strażnika. Jack podniósł się z ciała przyjaciela i pomógł mu wstać po napaści nastolatka. Piasek przewrócił oczami i uśmiechnął się do Jacka, a on, odwzajemnił ten gest.
-Jack! -powitał go North. -Miło Cię znowu widzieć. -powiedział Święty Mikołaj klepiąc go po plecach. Jack ledwo utrzymał się na nogach.
-Mam nadzieję, że nie wracamy do tematu z Yeti. -powiedział Jack patrząc z wyrzutem na najbliżej stojącego futrzaka.
-Bardzo bym chciał, ale nie. -powiedział mówiąc głośniej dwa ostatnie słowa. -Są pilniejsze sprawy od tego. -rzekł, a Jack odetchnął z ulgą. -Mamy poważny problem.
Jack, co było bardzo rzadkie w tym przypadku osoby, zamyślił się.
-Jaki problem? -spytał Jack zaniepokojony opierając się na swojej lasce.
-Księżyc nie odpowiada. -Jack dopiero zauważył Zębuszkę. -Ostatnio jak nie odpowiadał, Pitch wyszedł na wolność.
-Ale przecież Pitch siedzi w lodowym więzieniu pod fabryką. -powiedział nie rozumiejąc nic co powiedziała Zębuszka.
-Tak. Ale jest jeszcze Pitch Senior. -powiedział North opuszczając głowę.
-Pitch Senior? -Jack nie byłby sobą, gdyby z tego nie zażartował. -Że co? Że niby ojciec Pitcha? -powiedział śmiejąc się ironicznie.
-Dokładnie. -powiedział North a rozbawienie Jacka znikło. -Nie mamy pewności czy na pewno uwolnił się, gdyż kiedy jest w pełni swej mocy  może stać się niewidzialny. Senior siedział w księżycowym więzieniu, gdzie na warcie siedział sam Księżyc, a on nic nie odpowiada. Pewnie toczy walkę z Pitchem Seniorem. Albo jest za słaby, żeby wysłać do nas wiadomość.
Jack był nowy w tej ,,branży''. Nie znał wszystkich tajemnic pozostałych Strażników, ale też do tej pory nie wiedział o nich.
-To co możemy w takich chwilach robić? -spytał Jack zdezorientowany.
Nikt nie odpowiadał. Nie wiadomo było czy przyczyną tej ciszy była powaga sytuacji, czy powaga opanowująca Jacka. W końcu odezwał się Zając.
-Rozweselając dzieci. Funkcjonować normalnie, ale być ostrożniejszym, i czujnym na nowe zagrożenia.
-A co jak Pitch się naprawdę uwolni? Co będzie ze szczęściem dzieci? -spytał Jack zaniepokojony.
-Nie będzie szczęścia. -powiedział North.
Ponownie zapanowała niezwykle głucha cisza. Jack opuścił głowę i stukał posępnie laską o podłoże. Zębuszka głaskała po główce Mleczuszkę. North zaczął ostrzyć szpadę. Zając malował swoje jajka wielkanocne. Piasek stworzył na palcu piaskowe tornado. Strażnicy po raz pierwszy swym długim życiu się nudzili. Aż nudę przerwało coś niespodziewanego...

~-~

Rachel już była pod swoim domem. Stanęła koło sosny witającej dom. W oknie zobaczyła swoją siostrę Veronicę. Zataczała kółka po swoim pokoju. Podeszła do drzwi. Położyła rękę na klamce. Zawahała się. Nacisnęła na klamkę i weszła do gorącego pomieszczenia.
-Wróciłam! -zawołała jak zawsze gdy wracała z dworu.
Nikt nie odpowiedział.
,,Pewnie mnie nie usłyszeli. Pójdę się przebrać i wtedy się przebiorę." pomyślała i pobiegła schodami na górę.
Otworzyła drzwi do swojego pokoju. Minęła lustro i podeszłą do szafy.
-Gorąco dziś na dworze, jak na zimę! -powiedziała do siebie otwierając drzwiczki szafy.
Automatyczne światełko oświeciło nieposkładane ubrania.
-Co by tu ubrać? -spytała siebie.
Po namyśle wyjęła dżinsowe szorty i koszulę w czerwoną i białą kratkę oraz czarne Conversy. Ubrała swój ulubiony strój i zawiązała końce koszuli na brzuchu. Usiadła na łóżku by zawiązać sznurowadła trampek. Rozpuściła włosy i zawiązała na głowie białą bandankę. Aby zobaczyć jak wygląda przejrzała się w lustrze jednak nie zobaczyła swojego normalnego oblicza. Jej bujne blond włosy zmieniły się w ognistoczerwone. Przez chwilę patrzyła na siebie niedowierzając, że w lustrze widzi siebie. Przechyliła głowę w prawo i pogładziła włosy szczotką. Uśmiechnęła się.
-W sumie, to zawsze chciałam mieć rude włosy. -rzekła nadal z uśmiechem.
Wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Ruszyła ku schodom. Spotkała na nich swoją matkę pogrążoną w smutku i w czarnym ubraniach. Rachel na widok mamy od razu się uradowała.
-Mamo! Przepraszam, że mnie tak długo nie było. -mówiła schodząc po schodach chcąc uściskać mamę, która nadal szła do góry ze zwieszoną głową. -Nie wiem co się stało. To się więcej... -urwała.
To co się wydarzyło szczerze zasmuciło Rachel. Jej matka nadal do niej się nie odzywała. Poza tym nie zatrzymała się i... przeszła przez córkę. Rachel stała na dziewiątym stopniu schodów ze łzami w oczach.
-Mamo? -szepnęła pod nosem łamliwym głosem.
Oddychała ciężko. Pobiegła w dół schodów ku drzwi. Wybiegła na dwór w zimową noc, a tam gdzie stanęła śnieg się roztapiał i wyrastała świeża zielona trawa.  

 Mam nadzieję, że się podobało, następny rozdział pojawi się jak w końcu przybędzie tych komentarzy (na co liczę). Dla ułatwienia bd liczyć, te które już się pojawiły. Taki bonusik. ;pp Tak więc komentujcie, polecajcie mojego bloga i... tyle. ;pp


1 KOMENTARZ = 1 UŚMIECH 

P.S.: Zajrzyjcie do * Bohaterów * bo coś się zmieniło. ;pp

wtorek, 30 września 2014

* Rozdział I * -być może będzie wcześniej. c;

Witajcie. 
Jako, że udało mi się wcześniej napisać * Rozdział I * niż myślałam, mogę wstawić go wcześniej niż miałam zaplanowane. 

Oj, tak dobra Kinga wstawi to wcześniej! Jeej! 

Nie. 

Otóż aby zwiększyć aktywność na moim blogu (bo jest słabiutko, oj, słabiutko ;c) postanowiłam Was przekupić. c; XD 

Tak, tak Hazardzistka Kinga. XD

Otóż jeżeli chcecie aby * Rozdział I * pojawił się wcześniej jak 9 października, musicie: 
-częściej do mnie wpadać, będzie mi wtedy bardzo miło, c; :3 
-komentować (głownie * Prolog *), 
oraz (najważniejsze) 
-zachęcać znajomych do wpadania tu, na bloga, i upewnić się, że zobaczyli tą notatkę i będą podawać jego adres dalej. 

Oczywiście nie zmuszam nikogo, żeby lubił mojego bloga, bo to byłaby przesada, i żeby na niego wpadał (jak mu się nie podoba, ale jak się podoba to wpada tu jak najczęściej) 

Więc może na początek nie będzie to jakaś wielka liczba. Czekam na 10 komentarzy. 

No. 

To chyba tyle. 
I pamiętajcie, ja wszystko widzę. 
Narka ;*


1 KOMENTARZ = 1 UŚMIECH 

P.S.: Tak wiem moja gramatyka wprost powala XD

niedziela, 31 sierpnia 2014

* Prolog *

* Prolog *
Zima. Pora roku, w której wszystko zamarza, ginie. W zimie wszystko jest pięknie oblodzone lub pokryte szronem. Podczas zimy wszyscy ubierają się cieplej niż podczas innych pór roku, gdyż temperatura, nie jest przyjemna dla ludzi. Czasem jest tak, że przez nią i przez śnieżycę, niektórzy nie idą do pracy, szkoły, przedszkola. Pora roku, w której szron maluje na szybach obrazy i malowidła. Pora roku, w której po lodowych soplach spływają samotnie krople wody. Pora roku, w której na drzewa i ziemię spada biały zimny puch, nazywany śniegiem. Pora roku, której większość nie lubi.
Lecz większość to nie wszyscy...
Dzieci. One wprost uwielbiają tę porę roku. Kiedy tylko wyjrzą przez okna swoich domów, i zobaczą, że na ziemię spadł ten świetnie lepiący się biały śnieg, ubierają grube spodnie, kurtki zimowe, wełniane czapki i szaliki, ciepłe buty oraz rękawiczki, aby móc wyjść na zewnątrz i ulepić bałwanka. Proszą mamę aby dała im jakiś niepotrzebny szalik, garnek i guziki, z których zrobią oczy i szeroki uśmiech. Czasem jednak, dzieci, niekoniecznie te małe, wychodzą ze znajomymi bądź przyjaciółmi by zrobić bitwę na śnieżki. Często tym pełnym nadziei i wiary, ukazuje się 18-letni chłopak o białych włosach, niebieskich oczach i po części oblodzoną laską w ręku.
-Jack Frost! -krzyknie jakieś dziecko.
Tajemniczy chłopak uśmiechnie się i ulepi ze śniegu śnieżkę, którą rzuci, w któreś z dzieci.
Bowiem jest Strażnikiem; Strażnikiem Zabawy.

~-~

Lecz przejdźmy na drugi koniec świata...
Anglia.
Po raz pierwszy w życiu Rachel na ziemie Anglii spadł biały puch. Dziewczyna choć w wieku 17 lat była zachwycona nowym zjawiskiem.
Podeszła do okna i zaczęła marzyć o wyjściu na dwór. W głowie zaświtał jej pomysł; ulepić bałwanka. Nie takiego zwykłego. To miał być Bałwanek świąteczny, gdyż niedługo miały być święta Bożego Narodzenia. Pobiegła na dół schodami, do pokoju jej starszej przyrodniej siostry.  
-Veronica, veloce, veloce! Śnieg spadł!
Wchodząc do pokoju zobaczyła, że jej siostra siedzi na parapecie i patrzy przez okno z zachwytem. Zwróciła twarz ku siostrze. Miała uśmiech na twarzy. Po chwili zeszła z parapetu. Rachel wiedziała co to znaczy. Wybiegły z pokoju Veroniki do hallu gdzie ubrały kurtki i buty zimowe.
Pierwszą, która zanurkowała w śniegu, była Rachel. Zrobiła aniołka w białym puchu, jak to robią dzieci z innych krajów. Zaczęła się śmiać do łez ze szczęścia. Jej marzeniem z dzieciństwa było zanurzenie się w puszystym śniegu, którego nie doczekała się w poprzednich zimach.
-Veronico, czyż to nie jest cudowne? -spytała machając rękami tworząc na śniegu skrzydła aniołka.
Brak odpowiedzi. Rachel wstała i otrzepała się ze śniegu.
-Veronica? -zawołała siostrę lecz nie usłyszała odpowiedzi. -Veronica? -powiedziała zwracając się przodem do swego domu.
Nagle poczuła, że coś zimnego, i twardego uderza ją w plecy. Zwróciła się w stronę ataku. Ujrzała swą siostrę, wyglądającą zza drzewa. W ręku trzymała kulę ze śniegu. Obie dziewczyny uśmiechnęły się równocześnie.
Veronica rzuciła śnieżką w siostrę, po czym ukryła się za drzewem, lecz Rachel uniknęła ciosu. Schyliła się by ulepić kule śnieżne. Miała ,,amunicję'' w pogotowiu; czekała aż Veronica wychyli się zza nagiej rośliny. Kiedy zobaczyła głowę wychylającą się zza drzewa, rzuciła śnieżką. Kulka uderzyła Veronicę z bok.
Bitwie przyglądała się przez okno matka obu dziewczyn, po czym zawołała:  
-Veronica, Rachel! Na obiad.
Rachel przestała naparzać siostrę śniegiem i pobiegła do drzwi wejściowych domu. To samo zrobiła Veronica. Zdjęły z siebie kurtki i kozaki. Zobaczyły mamę schodzącą ze schodów i kierującą się do kuchni.
-Chodźcie dziewczynki. Dzisiaj nuggetsy z kurczaka w sosie czosnkowym i ziemniakami. A na deser ciasto cytrynowe.
Dziewczyny ruszyły za matką, nie mogąc się doczekać aż będą mogły wyjść na dwór i kontynuować bitwę na śnieżki. Rozłożyły talerze i sztućce na stole i usiadły przy nim czekając aż nadejdzie posiłek. Usłyszały trzaśnięcie drzwiami; do domu wrócił ojciec Rachel, a za razem, ojczym Veroniki. Kiedy wszedł do kuchni, na szyję rzuciła mu się Rachel, mówiąc:
-Tato wróciłeś! I jak w Kanadzie? Dużo śniegu?
-Tak. Całe zaspy. Ale nie miałem czasu myśleć o tym jak cudownie by było, że by spadł i tu. Dużo pracy. -powiedział zapracowany człowiek z worami pod oczami.
-No ale ważne, że już wróciłeś. -powiedziała matka dziewcząt, i ucałowała męża w policzek.
Wszyscy, szczęśliwi i uśmiechnięci, usiedli i zaczęli konsumować posiłek. Tylko jedna czarnowłosa dziewczyna była przygnębiona i nie jadła obiadu, na który czekała. Brakowało jej ojca, ale nie tego fałszywego. Chciała trochę pobyć w towarzystwie swojego prawdziwego taty. Wiedziała, że to nie możliwe, gdyż siedział w więzieniu za zabicie pewnego mężczyzny, ale chciała go odwiedzić. Ale przecież to proste, pomyśli większość z was, może pójść na rozmowę z nim. Ale zbrodnia, którą popełnił stała się kiedy mieszkali w Szwajcarii, kiedy Veronica miała kilka miesięcy.
Popatrzyła chwilę na jedzenie ze smutną miną. Jej wyraz twarzy w chwilę się zmienił; na złą. Odepchnęła talerz z usmażonymi kawałkami kurczakami i wstała od stołu.
-Nie jestem głodna. -i odwróciła się na pięcie idąc do swego pokoju.

~-~

Puk, Puk.
-Vera?
Do pokoju o szarych ścianach i białych meblach weszła Rachel. Na rozkładanym łóżku leżała Veronica.  Z głośników wieży wydobywała się piosenka Soko ,,We Might Be Dead By Tomorrow''.
-W porządku? -spytała zamykając drzwi za sobą.
Veronica spojrzała na nią lecz zaraz odwróciła się i powiedziała smętnym głosem.
-Jeżeli przysłała cię mama nie masz po co przychodzić. Nie mam apetytu.      
-Nie przysłała mnie mama. -powiedziała siadając na łóżku siostry. -Rozumiem jest Ci ciężko, ale choć postaraj się być miła dla taty.
-Twojego, taty. -przerwała odgarniając włosy z twarzy.
-Tak. -powiedziała Rachel po czym cisza zaległa w pokoju. -Proszę chodź ze mną i skończmy obiad.
-Nie! -krzyknęła Veronica. -Przepraszam. Nie powinnam być dla ciebie niemiła.   
-Nie musisz mnie przepraszać. -powiedziała spokojna Rachel. -Nie przejmuj się tym. -powiedziała a jej siostra usiadła na łóżku.
Po policzku Veroniki popłynęła łza. Rachel widząc to przytuliła siostrę, która zaczęła płakać, z tęsknoty za ojcem.
-Pamiętaj, że kiedy jest Ci źle możesz do mnie przyjść. -powiedziała Rachel opierając głowę na ramieniu siostry nadal trzymając ją w objęciach. -Zawsze będę Cię wspierać. Zawsze będę po Twojej stronie. -po jej policzku także spłynęło kilka łez.
Veronica pociągnęła nosem, i otarła łzy rękawem wyrywając się wcześniej z uścisku siostry.
-Już jest okej. -powiedziała podpierając się na łokciach. -Ale teraz przepraszam Cię. Chcę pobyć sama.
-Dobrze, ale pamiętaj, że jutro idziemy do szkoły. I wtedy, nie będziesz miała czasu...
-Na co? Na spędzanie czasu z Twoim tatulkiem? -spytała zdenerwowana Vera.
-Nie. -powiedziała i chyliła się po siatkę. -Miałam na myśli łyżwy. -i wyjęła z torby parę łyżew.
Wyraz twarzy Veroniki zmienił się natychmiast. Uśmiechnęła się promiennie.
-Podobno staw w parku zamarzł i świetnie się po nim jeździ. -powiedziała Rachel z zachwytem.
-W końcu nie na marne uczyłyśmy się jeździć na rolkach. -powiedziała i wzięła do rąk łyżwy. -Zaraz. Od kogo są te łyżwy?
Popatrzyła na siostrę przenikliwie. W końcu Vera stwierdziła.
-Są od Twojego taty, prawda? -Rachel zamknęła oczy i potaknęła.
Veronica westchnęła i odwróciła się tyłem do siostry.
-Chciał żebyś go polubiła! Co ma jeszcze zrobić? -spytała Rachel ze łzami w oczach.
-Nic. -powiedziała chyląc głowę. -Dawno go polubiłam.
-To dlaczego dla niego taka jesteś? -spytała powstrzymując płacz.
-Bo... Bo on tak bardzo mi przypomina ojca. A nim... A on nim nie jest. -powiedziała nadal trzymając w dłoniach łyżwy.  
-Myślę, że powinnaś mu powiedzieć, że go zaakceptowałaś. -powiedziała Rachel i Veronica zwróciła się do niej przodem.
-Też tak myślę. -powiedziała i dwie siostry wyszły z pokoju.
Weszły do kuchni, gdzie był sam ojciec Rachel.
-Tato. -powiedziała Rachel a pan Caldo skierował głowę ich stronę. -Veronica chciała Ci coś powiedzieć.
Veronica wystąpiła o krok.
-Raffaele. Chcę Ci coś powiedzieć. -rzekła nie bardzo wiedząc co mu powiedzieć. -Otóż chcę przeprosić, że momentami byłam, no wiesz, nieprzyjemna. Wybaczysz mi?
Raffaele uśmiechnął się i przytulił obie dziewczyny.
-Oczywiście, że Ci wybaczę.
Wszystko było dobrze.

~-~

-Świetnie Ci idzie Rachel! -powiedziała Veronica jeżdżąc sprawnie wokoło siostry.
Rachel powoli uczyła się umiejętności jazdy na łyżwach. W końcu odważyła się spróbować szybciej pojechać. Szło jej idealnie. Chciała zajść jednak jeszcze dalej; przesunęła płozą po lodzie robiąc piruet i zatrzymując się. Prawie straciła równowagę, ale przed upadkiem uchroniła ją Veronica.
-Może pójdziemy do kawiarni napić się czegoś na rozgrzanie, a potem będziemy mogły kontynuować jazdę.
-W porządku. -powiedziała Rachel i poszły nadal w łyżwach po kilkucentymetrowym śniegu.
W kawiarni Rachel zamówiła zieloną herbatę, a Veronica kawę.
Dziewczyny rozmawiały o różnych rzeczach, na przykład o tej zimie.
-Och cudownie by było, gdyby każda zima tak wyglądała! -zachwycała się Rachel. -Dookoła śnieg, lód na wodach stawów, i sople na dachach budynków. Dałabym wszystko, żeby mieć co roku taki piękny widok!
Te słowa popiła herbatą w porcelanowej filiżance.
-Też tak uważam. -powiedziała równie zachwycona Veronica. -Tyle, że trochę za zimno. -powiedziała i skrzywiła się na te słowa.
Do ich stolika podszedł kelner.
-To rachunek dla pani. -powiedział i wręczył Rachel skurzane opakowanie, w którym chował się paragon. Uśmiechnął się do Rachel i poszedł do innych klientów.
-Rachel! -szepnęła Veronica, kiedy kelner oddalił się od ich zasięgu. -Widziałaś jak na Ciebie spojrzał?
-Na mnie? -spytała zdziwiona dziewczyna.
Vera spojrzała na skurzane opakowanie.
-Założę się, że  w środku na paragonie, czeka na ciebie jego numer.
-Hah. Nie sądzę. -otworzyła i na odwrocie paragonu widniał numer telefonu.
-Mówiłam. -powiedziała hardo Veronica.
Rachel schowała paragon do portfela, z którego zaraz wyjęła 10 funtów, które włożyła do opakowania.
Dziewczyny wstały od krzeseł i ponownie poszły na lodowisko.

~-~  

Na lodowisku pojawiło się więcej ludzi między innymi dzieci uczące się jazdy na łyżwach. Po paru minutach, zza chmur wyjrzało słońce. Natychmiast zrobiło się cieplej. Wszyscy, łącznie z siostrami, zeszli z tafli lodu, gdyż w każdej chwili mogła pęknąć. Dopiero po paru minutach zobaczyli, że jedna dziewczynka nie zeszła z lodu. Zaczęli nawoływać ją, lecz ona nic nie słyszała gdyż miała w uszach słuchawki. Rachel postanowiła po nią pójść. Veronica dyskutowała z nią, że to niebezpieczne, ale ona uparła się; musiała po nią pójść.
-Ale uważaj. -powiedziała Veronica.
-Dobrze. -rzekła i stanęła na tafli lodu.
Poczuła, że płozy łyżew nurkują w lodzie. Nie zlękła się jednak; teraz najważniejsze było uratowanie dziecka. Była już zaledwie 3 metry od niej, więc krzyknęła:
-Dziewczynko! -dopiero teraz usłyszała. -Lód się topi, musisz zejść. -powiedziała Rachel i wskazała ręką na słońce.
Dziewczynka posłusznie zaczęła kierować się do brzegu. Przed nią pojawiła się pierwsza przeszkoda; lód pękł. Słońce zaszło i Rachel poczuła, że lód pod jej nogami robi się twardszy.
-Chodź w takim razie do mnie tutaj.
-Ja... Ja nie dam rady. -orzekła dziewczynka, gdyż przed nią pojawiła się kolejna szczelina.
-Po prostu weź mnie za rękę. Ja cię pociągnę tutaj gdzie lód jest twardszy. Wtedy będziesz bezpieczna, dobrze? -i wyciągnęła rękę ku niej.
Dziewczynka wzięła ją za rękę, lecz nadal bała się przeskoczyć. Rachel ,więc pociągnęła ją do siebie. Jednak sama straciła równowagę. Wpadła do wody uderzając głową o krę. Ostatnim co usłyszała był rozpaczliwy okrzyk Veroniki:
-Rachel!
Później nie pamiętała nic. Opadła na dno stawu, pogrążona w mroku.


Mam nadzieję, że podobał wam się * Prolog *, nad którym dużo pracowałam. ;) Rozdział I pojawi się 9 października. O zmianach w planie będę pisać w zakładce * O Blogu *.
Jeżeli podobał Wam się * Prolog * zostawiajcie komentarze, polecajcie bloga swoim znajomym.


1 KOMENTARZ = 1 UŚMIECH     

czwartek, 28 sierpnia 2014

* Bohaterowie *

* Bohaterowie *
W tym poście podam Wam najważniejsze informacje o głównych bohaterach. 


Jack Frost


Pełne Imię: Jackson Overland Frost
Wiek: 18 lat (nieśmiertelny) 
Kolor włosów: Białe 
Kolor oczu: niebieskie 
Strażnik Zabawy


Rachel Caldo 




Pełne Imie: Rachel Francesca Caldo

Wiek: 17 lat 
Kolor włosów: rude 
Kolor oczu: niebieskie


Veronica Angelo




Pełne Imię: Veronica Olivia Angelo 
Wiek: 18 Lat 
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: brązowe 


Święty Mikołaj / North 


Pełne Imię: Nicholas St. North 
Wiek: 49 (nieśmiertelny)
Kolor włosów: białe 
Kolor oczu: niebieskie 
Strażnik Cudów


Wróżka Zębuszka 




Pełne Imię: Toothiana
Wiek: 26 (nieśmiertelna) 
Kolor Piór: zielone, niebieskie, żółte 
Kolor oczu: różowe 
Strażniczka Wspomnień 


Piaskowy Ludek / Piasek 




Pełne Imię: Sanderson Mansnoozie 
Wiek: 34 (nieśmiertelny) 
Kolor włosów: piaskowe 
Kolor oczu: brązowo-złote
Strażnik Snów 


Zając Wielkanocny 


Pełne Imię: E. Aster Bunnymund 
Wiek: 35 (nieśmiertelny)  
Kolor sierści: szary 
Kolor oczu: zielony 
Strażnik Nadziei 


Król Mroku / Pitch Senior 


Pełne Imię: Pitch Black Senior 
Wiek: 51 (nieśmiertelny) 
Kolor włosów: czarne 
Kolor oczu: czarne 
Król Mroku 


Zaglądajcie jak najczęściej do tej zakładki. Będzie ona z czasem edytowana. 

P.S.: W poprzednim poście nie uwzględniłam kiedy będę dodawać posty. Otóż każdy post będzie dodawany we wtorki. Jednak * Prolog * zostanie opublikowany dziś bądź jutro. 
Tak więc zaglądajcie tu jak najczęściej i zostawiajcie KOMENTARZE

1 KOMENTARZ = 1 UŚMIECH